Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Fundamentalny błąd, czyli konwencja chicagowska

Treść

13 stycznia premier Donald Tusk o niezgodnej ze statutem lotu rządowego Tu-154M podstawie prawnej śledztwa smoleńskiego: "Konwencja chicagowska jest najlepszym rozwiązaniem prawnym, jakie mogła przyjąć Polska".
Tego samego dnia minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski: "Ostatnie dni pokazały, że polski rząd miał rację, opierając się w śledztwie na konwencji chicagowskiej, która daje Polsce możliwość odwołania się od raportu MAK".

Dzień później Sikorski: "Trzymamy się konwencji, która jest dla nas skuteczna i broni naszego interesu prawnego. Do katastrof lotniczych dochodzi cały czas, więc naturalną procedurą jest, że dochodzenie co do przyczyn katastrofy prowadzi prokuratura kraju, w którym stała się katastrofa. Polska jest sygnatariuszem konwencji chicagowskiej od 1958 roku. Konwencja po prostu obowiązuje, to jest po prostu przyjęte".
To Kancelaria Prezydenta odpowiada za lot
Minister obrony narodowej Bogdan Klich 2 sierpnia ubiegłego roku o odpowiedzialności za organizację lotu: "Minister obrony narodowej wraz z urzędem jest poza procesem decyzyjnym. Decyzję ws. lotu podejmowała Kancelaria Prezydenta".
20 grudnia 2010 roku minister obrony narodowej Bogdan Klich na temat tego, do kogo należała decyzja o tym, że generałowie będę lecieć 10 kwietnia z prezydentem: "Ministerstwo Obrony Narodowej nie miało żadnego wpływu na to, kto zostanie umieszczony na pokładzie tego samolotu. To Kancelaria Prezydenta umieściła te wszystkie osoby na pokładzie jednego samolotu, chociaż mogła je podzielić pomiędzy dwa samoloty".
Główna przyczyna katastrofy, czyli błąd pilotów
10 kwietnia ubiegłego roku, tuż po katastrofie, szczątki samolotu jeszcze płoną, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski: "To był błąd pilota".
2 maja Radosław Sikorski: "Moim zdaniem była to kombinacja nadzwyczaj złej pogody, dość prymitywnego lotniska oraz błędu pilota. Jestem przekonany, że wspólna polsko-rosyjska komisja dotrze do prawdy". Ponadto, odnośnie do wątku zamachu: "Zawsze pojawiają się teorie spiskowe, jednak tym razem nie są one poważne. Nie ma na to najmniejszego dowodu".
16 grudnia poseł PO Stefan Niesiołowski na pytanie, czy 10 kwietnia piloci mogli być źle naprowadzani przez kontrolerów lotu: "To piloci byli samobójcami, kamikadze to byli".
1 stycznia 2011 r. prezydent Bronisław Komorowski o głównej przyczynie katastrofy: "W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie są to sprawy dodatkowe. One mogły utrudnić sytuację. Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakichś ekstranadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety - w moim przekonaniu - sprawa jest w sposób arcybolesny prosta".
Sławomir Nowak, minister w Kancelarii Prezydenta, w styczniu o głównej, "finalnej" przyczynie katastrofy smoleńskiej: "Nie ma sensu dyskutować z oczywistym faktem, że nie powinno być próby lądowania w tamtych warunkach pogodowych. Przecież ostateczną przyczyną tej katastrofy była próba lądowania, a wcześniej start samolotu. Gdyby tego nie było, to nie byłoby katastrofy. To jest przecież oczywiste".
Naciski i presja
Były premier Leszek Miller o roli generała Andrzeja Błasika podczas lotu rządowego Tu-154M: "Generał Błasik nie był zwykłym pasażerem, ale faktycznym dowódcą Tu-154. Przejął dowodzenie i zadokumentował to przy trapie samolotu na lotnisku w Warszawie, składając meldunek prezydentowi Kaczyńskiemu o gotowości załogi do wykonania zadania. W ten bezprecedensowy sposób pozbawił kompetencji dowódcę maszyny i w decydującej fazie lotu zasiadł w kokpicie".
Janusz Palikot, były czołowy poseł Platformy Obywatelskiej, 5 lipca 2010 roku o głównym "winowajcy" katastrofy smoleńskiej: "Hipoteza współwiny Lecha Kaczyńskiego jest teraz najbardziej prawdopodobną z wersji wydarzeń. Inne hipotezy nie mają podstaw bytu. Teraz trzeba dowiedzieć się, czy Lech Kaczyński nie był na pokładzie pijany i dlaczego spóźnił się na lot 25 minut".
Stefan Niesiołowski 29 lipca o odpowiedzialności za katastrofę: "Wiele wskazuje na to, że za smoleńską katastrofę przede wszystkim odpowiedzialny jest Lech Kaczyński, bo ten wyjazd był niepotrzebny".
"Współpraca" z Rosją
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski 18 kwietnia o współpracy z Rosją w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej: "Rosyjska reakcja była więcej niż prawidłowa. Władze rosyjskie są całkowicie otwarte i myślę, że będziemy mieli szybko wstępne rezultaty śledztwa".
Donald Tusk o śledztwie smoleńskim w maju 2010 r., po publikacji listu dysydentów rosyjskich: "Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej jest śledztwem najbardziej otwartym i z największym dostępem opinii publicznej do informacji".
"Rzetelny" raport MAK
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski 13 stycznia o raporcie MAK: "Uważamy, że raport jest rzetelny w tym, co mówi, ale nie mówi wszystkiego". Jednocześnie powiedział on, że: "Jeśli nie uda się ustalić z Rosjanami wspólnego tekstu raportu, Polska ma możliwość odwołania się do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO)".
Poseł Platformy Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska o raporcie MAK: "Ten raport potwierdził te wszystkie przypuszczenia, o których mówiliśmy. Nie było w nim ani jednej rzeczy, o której by tutaj, nawet na korytarzach sejmowych, nie mówiono". Z kolei inny poseł PO Andrzej Halicki uważa raport MAK za "ważne źródło wiedzy dla polskich prokuratorów", "raport wiarygodny od strony faktograficznej".
Końcowy raport MAK jest "zwieńczeniem" kampanii dezinformacyjnej na temat przyczyn i okoliczności katastrofy rządowego Tu-154M w Smoleńsku. Tezy w nim zawarte przez 9 miesięcy przewijały się na paskach informacyjnych stacji telewizyjnych i na czołówkach gazet, a ponadto były powielane przez urzędników wysokiego szczebla. Dopiero upokorzenie, jakiego doznało polskie państwo w wyniku nasilenia kłamstw i propagandy, zmusiło komisję ministra Jerzego Millera do ratowania resztek honoru, co i tak będzie trudne. Opozycja szykuje kolejne wnioski o dymisje. Wszystkie wypowiedzi sugerujące lub mówiące wprost o winie pilotów były od początku oszczerstwem - dziś już nikt o zdrowych zmysłach nie może być wyrazicielem tego typu tez ani ich obrońcą. Czy wobec tego usłyszymy z ust osób, które bez cienia jakichkolwiek wątpliwości ferowały wyroki na pilotów, słowo "przepraszam"? Czy pomimo ich wpływu na rozpowszechnianie kalumnii z uporem będą trwać na swych stanowiskach?
oprac. Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2011-01-20

Autor: jc