Ze Stefanem Kubowiczem, przewodniczącym Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", rozmawia Magdalena M. Stawarska, Ze Stefanem Kubowiczem, przewodniczącym Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", rozmawia Magdalena M. Stawarska, "Nasz Dziennik" 2006-11-02
Ministerstwo edukacji rozważa propozycję utworzenia w gimnazjach klas z podziałem na płeć. To dobre rozwiązanie? - Problem młodych osób w wieku od 13 do 15 lat polega na tym, że dziewczęta szybciej dorastają psychicznie i fizycznie. W takiej sytuacji chłopcy chcą czymś imponować, co rodzi pewne warunki, które wzmacniają to, co obecnie jest bardzo widoczne w polskich szkołach. Jednak utworzenie klas niekoedukacyjnych na pewno nie wyeliminuje wszystkich kłopotów. Nad takimi pomysłami trzeba się dobrze zastanowić, bo jak np. w małej miejscowości podzielić gimnazjum na męskie i żeńskie, jeżeli tam jest tylko jedna szkoła? Oznaczałoby to, że pomysł resortu edukacji skierowany jest raczej do dużych miast i dużych szkół. Badania dotyczące funkcjonowania klas dziewczęcych i chłopięcych prowadzone są w Stanach Zjednoczonych i pokazują, że nie jest wykluczone, iż takie niekoedukacyjne szkoły są pozbawione pewnych negatywnych elementów, które w koedukacyjnych szkołach występują częściej. Wiadomo też, że nie da się całkowicie odizolować dziewczyn od chłopaków, bo nie o to przecież chodzi. Natomiast należy się zastanowić, co trzeba zrobić w sytuacji, kiedy to wspólne przebywanie zmierza nie w tym kierunku, co trzeba.
Jakie działania powinny być podjęte, żeby wyeliminować albo maksymalnie zminimalizować problem przemocy i agresji wśród uczniów? - Naszym zdaniem, należy stworzyć kilka warunków, aby nie dochodziło do takich tragicznych sytuacji, o których coraz częściej słyszymy. Przede wszystkim należy doprowadzić do tego, żeby nie było łączenia szkół w zespoły, czyli szkoły podstawowej z gimnazjum albo gimnazjum z liceum. Po drugie, należałoby wyeliminować problem dużych szkół, gdzie znajduje się kilka tysięcy uczniów, ponieważ to rodzi dodatkowe atrakcje i pojawiają się tam dodatkowe grupy. Niekorzystne dla prawidłowego rozwoju są też zbyt liczne klasy. Korzystnym rozwiązaniem byłoby również wprowadzenie zajęć pozalekcyjnych, które stałyby się konkurencją dla mediów i ulicy. Takie warunki należałoby spełnić przed podziałem na klasy dziewczęce i chłopięce.
Minister edukacji Roman Giertych proponuje wprowadzenie szkół ze specjalnym nadzorem w celu odizolowania tych uczniów, którzy wykazują najbardziej patologiczne zachowania. - Analizując tę propozycję ministra edukacji, myślę o tych, którzy chcą się normalnie uczyć, a nie mają do tego warunków ze względu na chuliganów, którzy demoralizują innych. W takich sytuacjach pojawia się pytanie, kto ma większe prawa: zbrodniarz czy ten, na kim tę zbrodnię wykonano? U nas jakby wciąż jest tak, że nienormalni mają więcej praw. Przykłady klas o zaostrzonym rygorze mamy w Stanach Zjednoczonych. Zatem jeżeli u nas resort edukacji chce wprowadzić takie rozwiązania, to powinniśmy je rozważyć z myślą o tych uczniach, którzy nie mają szans na normalną naukę.